Dedykuje ten rozdział Magdzie, która zna już jego treść i motywuje mnie do działania! Podziękowania także za nominacje do Liebster Blog Award ;3
Nie przedłużając życzę miłej lektury i mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)
Rozdział 1
*parę tygodni później*
Szłam po parku,
ubrana tylko w cienką beżową kurtkę. Mróz na zewnątrz
wynosił -5 st. C ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Słyszałam
trzeszczenie śniegu pod kozakami i co chwilę ślizgałam się na
zaszklonych kawałkach drogi. Wiatr lekko powiewał, poruszając
drzewami, a dróżki były prawie całkiem puste. Nie lubię
zimy, ale kocham ten spokój, kiedy moje myśli są
uporządkowane, a nic ich nie zakłóca. Jednakże ta
przyjemność trwała krótko, ponieważ chwilę później
skierowałam się w stronę ruchliwych ulic żeby przedostać się do
domu. Podchodząc do niego zdziwiłam się, że
światło jest zapalone. Przecież o tej godzinie nie
powinno nikogo być. Mama robi zakupy świąteczne, a Matt gdzieś
wyszedł.
Przekręciłam
klucz, a zamek zaskrzeczał od zmrożenia. Uchyliłam delikatnie
drzwi i zobaczyłam mojego brata siedzącego przy stole kuchennym
- Co robisz o tej porze w domu? - spytałam.
- Mróz – odpowiedział i zaprezentował ten swój uśmiech po którym już wiedziałam, że ma coś knuje.
- Co zrobiłeś?
- weszłam do środka, zamknęłam wejście jednym ruchem dłoni i
ściągnęłam kurtkę.- Co robisz o tej porze w domu? - spytałam.
- Mróz – odpowiedział i zaprezentował ten swój uśmiech po którym już wiedziałam, że ma coś knuje.
- Patrz – powiedział i nagle rozpłynął się.
Pewnie powinnam
się wzdrygnąć, przestraszyć, wytrzeszczyć oczy, ale przez te
parę miesięcy zdążyłam już przyzwyczaić się do takich akcji.
Kilka sekund
później Matt schodził na dół.
- Projekcja
astralna – podparł się pod boki i zrobił dumną minę.
- Kiedy się
tego nauczyłeś?
- Dzisiaj to
odkryłem. Ale jeszcze nie do końca mi wychodzi. Co tam masz? -
wskazał na moją rękę.
Podałam mu lekko mokrą od śniegu książkę i ściągnęłam kozaki.
- Czarna magia? Serio myślisz, że nam to w czymś pomoże? - uniósł lekko brwi wpatrując się w moje znalezisko.
- A masz lepszy
pomysł? - zapytałam przechodząc obok niego i zabierając mu
lekturę z ręki. Otworzyłam ją na stronie która mnie
zainteresowała. Matthew podszedł bliżej i dokładnie się
przypatrzył.
- Telekineza? I
mamy coś przez to odkryć? Przecież to zwykłe bzdety pisane przez
jakiegoś szarlatana dla zarobienia jak największej kasy.
- Mówiono
też, że magia jest bzdetem, a jednak – zaczęłam mówić
do niego naszym sposobem – umiemy robić na przykład takie rzeczy
– przesłałam mu swoją wiadomość z głowy.
- To nic nie
znaczy – prychnął pod nosem.
Popatrzyłam na niego i przewróciłam oczami
- Zerkniemy na to teraz, czy ja mama wróci? - zapytałam retorycznie.
- Tak to już lepiej zróbmy to w tej chwili – odpowiedział – pamiętam co było ostatnio kiedy spytaliśmy się jej o cokolwiek związanego z takimi rzeczami.
**
- Te zdania nawet nie mają sensu – powiedział mój bliźniak, kiedy byliśmy już w pokoju.
- Może rzeczywiście ... - mnie też już ta publikacja nie przekonywała tak, jak kiedy ją brałam.
- To co? Wychodzimy gdzieś? - spytał – można by było iść do Simona i pograć, podobno ma nową grę
- Hmm... - zamyśliłam się patrząc na strony – a to? - wskazałam na zagadnienie.
- Chcesz się bawić w rzucanie jakiś uroków? - zaśmiał się.
- A czemu nie? Podobno to odkrywa całego Ciebie – popatrzyłam na Matta.
- Obym nie skończył goły – prychnął – dobra niech będzie, czego tam trzeba?
- Świeczek i jakiegoś markera, trzeba namalować znak – odpowiedziałam.
- A gdzie ty chcesz tu rysować żeby mama nie zobaczyła?
Rozglądnęłam się po pokoju. Za naszą szafę trudno było by się dostać, biurko było za niskie.....
- Pod dywanem?
**
Chwilę potem rozłożyliśmy świeczki wokół kobierca, co wyglądało skrajnie dziwnie. Jednak potem go zdjęliśmy i nakreśliliśmy jakiś krąg z dziwnymi znakami w środku. Wyglądały jak odwrócone A, nad nim poziome I, na dole przekątne T. Zapaliliśmy nasze znicze chwyciliśmy się za ręce i zaczęliśmy wypowiadać jakieś dziwne słowa, a kiedy nic się nie stało powtórzyliśmy to.
- Przestań się śmiać bo wtedy to nie zadziała! - prychnęłam.
Zdzieliłam go książką po głowie
- Ej no co – podniósł się z ziemi, a ja udawałam obrażoną – No weź – podał mi rękę, a ja ze śmiechem ją złapałam i też wstałam – To co idziemy do naszego nołlajfa?
Jednakże jedna świeczka się nie dopaliła i wciąż jarzyła się delikatnym płomieniem, który ugasił dopiero wiejący wiatr z otwartego okna. A gdy cała ósemka zgasła litery powoli zaczęły zmieniać miejsca układając się w wyraz - „Invenit animam tuam”. Chwilę potem cały dom pogrążył się w ciemnościach, a czarny cień wyskoczył przez otwór na zewnątrz. Ujrzawszy swoimi czerwonymi ślepiami świat, ruszył gotowy do polowania.
Popatrzyłam na niego i przewróciłam oczami
- Zerkniemy na to teraz, czy ja mama wróci? - zapytałam retorycznie.
- Tak to już lepiej zróbmy to w tej chwili – odpowiedział – pamiętam co było ostatnio kiedy spytaliśmy się jej o cokolwiek związanego z takimi rzeczami.
**
- Te zdania nawet nie mają sensu – powiedział mój bliźniak, kiedy byliśmy już w pokoju.
- Może rzeczywiście ... - mnie też już ta publikacja nie przekonywała tak, jak kiedy ją brałam.
- To co? Wychodzimy gdzieś? - spytał – można by było iść do Simona i pograć, podobno ma nową grę
- Hmm... - zamyśliłam się patrząc na strony – a to? - wskazałam na zagadnienie.
- Chcesz się bawić w rzucanie jakiś uroków? - zaśmiał się.
- A czemu nie? Podobno to odkrywa całego Ciebie – popatrzyłam na Matta.
- Obym nie skończył goły – prychnął – dobra niech będzie, czego tam trzeba?
- Świeczek i jakiegoś markera, trzeba namalować znak – odpowiedziałam.
- A gdzie ty chcesz tu rysować żeby mama nie zobaczyła?
Rozglądnęłam się po pokoju. Za naszą szafę trudno było by się dostać, biurko było za niskie.....
- Pod dywanem?
**
Chwilę potem rozłożyliśmy świeczki wokół kobierca, co wyglądało skrajnie dziwnie. Jednak potem go zdjęliśmy i nakreśliliśmy jakiś krąg z dziwnymi znakami w środku. Wyglądały jak odwrócone A, nad nim poziome I, na dole przekątne T. Zapaliliśmy nasze znicze chwyciliśmy się za ręce i zaczęliśmy wypowiadać jakieś dziwne słowa, a kiedy nic się nie stało powtórzyliśmy to.
- Przestań się śmiać bo wtedy to nie zadziała! - prychnęłam.
Zdzieliłam go książką po głowie
- Ej no co – podniósł się z ziemi, a ja udawałam obrażoną – No weź – podał mi rękę, a ja ze śmiechem ją złapałam i też wstałam – To co idziemy do naszego nołlajfa?
Jednakże jedna świeczka się nie dopaliła i wciąż jarzyła się delikatnym płomieniem, który ugasił dopiero wiejący wiatr z otwartego okna. A gdy cała ósemka zgasła litery powoli zaczęły zmieniać miejsca układając się w wyraz - „Invenit animam tuam”. Chwilę potem cały dom pogrążył się w ciemnościach, a czarny cień wyskoczył przez otwór na zewnątrz. Ujrzawszy swoimi czerwonymi ślepiami świat, ruszył gotowy do polowania.