wtorek, 18 marca 2014

Zawieszenie do maja

Na początku od razu przepraszam za moją długa nieobecność. Niestety mam na razie naprawdę dużo na głowie, a do tego szykuję się do egzaminów w kwietniu, więc niestety nie mam na nic kompletnie czasu. Jednakże wiem, że będę kontynuować tę historię! Na początku maja powrócę z nowym rozdziałem i będę pisać regularnie, jednak muszę na razie niestety zawiesić bloga :C

Trzymajcie się wszyscy ciepło!

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział I

Na samym początku chciałabym przeprosić, że blog wciąż taki surowy. Niestety nie robiłam nigdy szablonów i dopiero próbuję to ogarnąć, umiem się obsługiwać AP i stąd wyszedł obrazek, niestety w niezbyt dobrych paramentach (ogarnięta Violet..;-;). Jeśli ktoś znałby się na tym i chciał pomóc, będę bardzo wdzięczna!

Dedykuje ten rozdział Magdzie, która zna już jego treść i motywuje mnie do działania! Podziękowania także za nominacje do Liebster Blog Award ;3

Nie przedłużając życzę miłej lektury i mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)


Rozdział 1

*parę tygodni później*

Szłam po parku, ubrana tylko w cienką beżową kurtkę. Mróz na zewnątrz wynosił -5 st. C ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Słyszałam trzeszczenie śniegu pod kozakami i co chwilę ślizgałam się na zaszklonych kawałkach drogi. Wiatr lekko powiewał, poruszając drzewami, a dróżki były prawie całkiem puste. Nie lubię zimy, ale kocham ten spokój, kiedy moje myśli są uporządkowane, a nic ich nie zakłóca. Jednakże ta przyjemność trwała krótko, ponieważ chwilę później skierowałam się w stronę ruchliwych ulic żeby przedostać się do domu. Podchodząc do niego zdziwiłam się, że światło jest zapalone. Przecież o tej godzinie nie powinno nikogo być. Mama robi zakupy świąteczne, a Matt gdzieś wyszedł.
Przekręciłam klucz, a zamek zaskrzeczał od zmrożenia. Uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam mojego brata siedzącego przy stole kuchennym

- Co robisz o tej porze w domu? - spytałam.
- Mróz – odpowiedział i zaprezentował ten swój uśmiech po którym już wiedziałam, że ma coś knuje.
- Co zrobiłeś? - weszłam do środka, zamknęłam wejście jednym ruchem dłoni i ściągnęłam kurtkę.
- Patrz – powiedział i nagle rozpłynął się.

Pewnie powinnam się wzdrygnąć, przestraszyć, wytrzeszczyć oczy, ale przez te parę miesięcy zdążyłam już przyzwyczaić się do takich akcji.
Kilka sekund później Matt schodził na dół.

- Projekcja astralna – podparł się pod boki i zrobił dumną minę.
- Kiedy się tego nauczyłeś?
- Dzisiaj to odkryłem. Ale jeszcze nie do końca mi wychodzi. Co tam masz? - wskazał na moją rękę.

Podałam mu lekko mokrą od śniegu książkę i ściągnęłam kozaki.

- Czarna magia? Serio myślisz, że nam to w czymś pomoże? - uniósł lekko brwi wpatrując się w moje znalezisko.
- A masz lepszy pomysł? - zapytałam przechodząc obok niego i zabierając mu lekturę z ręki. Otworzyłam ją na stronie która mnie zainteresowała. Matthew podszedł bliżej i dokładnie się przypatrzył.
- Telekineza? I mamy coś przez to odkryć? Przecież to zwykłe bzdety pisane przez jakiegoś szarlatana dla zarobienia jak największej kasy.
- Mówiono też, że magia jest bzdetem, a jednak – zaczęłam mówić do niego naszym sposobem – umiemy robić na przykład takie rzeczy – przesłałam mu swoją wiadomość z głowy.
- To nic nie znaczy – prychnął pod nosem.
Popatrzyłam na niego i przewróciłam oczami
- Zerkniemy na to teraz, czy ja mama wróci? - zapytałam retorycznie.
- Tak to już lepiej zróbmy to w tej chwili – odpowiedział – pamiętam co było ostatnio kiedy spytaliśmy się jej o cokolwiek związanego z takimi rzeczami.

**

- Te zdania nawet nie mają sensu – powiedział mój bliźniak, kiedy byliśmy już w pokoju.
- Może rzeczywiście ... - mnie też już ta publikacja nie przekonywała tak, jak kiedy ją brałam.
- To co? Wychodzimy gdzieś? - spytał – można by było iść do Simona i pograć, podobno ma nową grę
- Hmm... - zamyśliłam się patrząc na strony – a to? - wskazałam na zagadnienie.
- Chcesz się bawić w rzucanie jakiś uroków? - zaśmiał się.
- A czemu nie? Podobno to odkrywa całego Ciebie – popatrzyłam na Matta.
- Obym nie skończył goły – prychnął – dobra niech będzie, czego tam trzeba?
- Świeczek i jakiegoś markera, trzeba namalować znak – odpowiedziałam.
- A gdzie ty chcesz tu rysować żeby mama nie zobaczyła?

Rozglądnęłam się po pokoju. Za naszą szafę trudno było by się dostać, biurko było za niskie.....

- Pod dywanem?

**

Chwilę potem rozłożyliśmy świeczki wokół kobierca, co wyglądało skrajnie dziwnie. Jednak potem go zdjęliśmy i nakreśliliśmy jakiś krąg z dziwnymi znakami w środku. Wyglądały jak odwrócone A, nad nim poziome I, na dole przekątne T. Zapaliliśmy nasze znicze chwyciliśmy się za ręce i zaczęliśmy wypowiadać jakieś dziwne słowa, a kiedy nic się nie stało powtórzyliśmy to.

- Przestań się śmiać bo wtedy to nie zadziała! - prychnęłam.
- I tak by nie zadziałało – Matthew zanosił się od śmiechu – och duchy przybądźcie i pokażcie mnie całego tylko nie rozbierajcie!

Zdzieliłam go książką po głowie

-  Ej no co – podniósł się z ziemi, a ja udawałam obrażoną – No weź – podał mi rękę, a ja ze śmiechem ją złapałam i też wstałam – To co idziemy do naszego nołlajfa?
- A czemu by nie – zgasiliśmy wszystkie świeczki i zeszliśmy po kurtki.

Jednakże jedna świeczka się nie dopaliła i wciąż jarzyła się delikatnym płomieniem, który ugasił dopiero wiejący wiatr z otwartego okna. A gdy cała ósemka zgasła litery powoli zaczęły zmieniać miejsca układając się w wyraz - „Invenit animam tuam”. Chwilę potem cały dom pogrążył się w ciemnościach, a czarny cień wyskoczył przez otwór na zewnątrz. Ujrzawszy swoimi czerwonymi ślepiami świat, ruszył gotowy do polowania.


niedziela, 26 stycznia 2014

Prolog

Hej!
A więc znalazłam się w tym wielkim świecie blogów. Nie jest on jeszcze do końca dopracowany, ponieważ czekam na szablon i niedługo pojawi się opis. Ale mam nadzieję, że szybko poprawię jego wygląd :)
Jak prawie na każdym portalu moim nickiem jest VioletAngel. I pod nim będę wam właśnie publikować rozdziały mojej historii. Nie jest ona fanfickiem, to opowieść wymyślona całkowicie przeze mnie. Przyjmuję wszelką krytykę w komentarzach, jak każdy popełniam błędy, a za każdą pochwałę serdecznie dziękuję :)

Chciałabym ten prolog zadedykować dwóm osobom:
Magdzie - bez której ten blog w ogóle by nie powstał, za to, że mnie motywuje do działania i już chce szipować moje postacie! Magolas forewah ^^
Ani - która tak naprawdę zna już całą historie, a dalej chce ją czytać i była jedną z pierwszych osób, które ją ujrzały przed opublikowaniem

Tym czasem oddaje w wasze ręce prolog. Mam szczerą nadzieję, że przypadnie wam do gustu :)

Prolog

- Uspokój się Maddy – skarciłam samą siebie w myśli.
 Moją głowę coś rozsadzało. Czułam się jakby ktoś włożył tam dzikie zwierzę, które właśnie chce się wydostać i próbując to uczynić obija mi się o każdą jej część. Siedziałam wsparta na rękach, oczekując ukojenia. Wiedziałam, że przyjdzie. To nie pierwszy raz. Znów widziałam obrazy których nie umiałam rozszyfrować. Znów słyszałam to jedno słowo - ”Ketharia”, którego znaczenia nie znałam i jak już wiadomo internet także.
Nagle wszystko ucichło. Jakby ktoś nagle wyłączył ból jednym pstryknięciem. Odetchnęłam z ulgą i dźwignęłam się powoli z łóżka. Chwiejnym krokiem podeszłam i stanęłam przed najbliższą mi rzeczą - lustrem. Moje jasnobrązowe włosy były dziwnie naelektryzowane, jakbym tarła je balonem, a moje szarozielone oczy lekko wilgotne.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos w swojej głowie

No tak. Po co komórki, jak można kontaktować się z własnym bratem poprzez umysł.

- Jest okey Matt - odesłałam wiadomość.
- Idę do Starbucka - usłyszałam - kupić Ci kawę?
-Chętnie - mój brat postanowił zakończyć "transmisje" ponieważ nie usłyszałam już nic więcej.

Położyłam się z powrotem i zamknęłam oczy. Moja klatka piersiowa unosiła się teraz powoli i spokojnie, jako że już się uspokoiłam. Wciąż nie rozumiałam do końca co się dzieję, ale cieszyłam się, że przynajmniej nie jestem w tym sama.
Wtem poczułam się jakoś inaczej. Delikatnie uchyliłam powieki i cieszę się, że to zrobiłam, ponieważ mogłam szybko wystawić swoje ręce naprzód, co uchroniło mnie niechybnie od nieprzyjemnego zderzenia z sufitem. Moje łóżko lewitowało nad nim jak gdyby nigdy nic.
Skup się Madylin – powiedziałam do siebie cicho i delikatnie myślami, zaczęłam sprowadzać je na dół.
Proszę mamo nie wejdź teraz czasem do pokoju.